Dopalacze zniszczyły wszystko...
W pewnym momencie matka znalazła mnie sztywnego. Dopalacze zniszczyły wszystko w moim życiu – wstrząsające wyznanie Emanuela w Świat się kręci
Emanuel zaczął brać w I klasie gimnazjum. Z ćpuna stał się również młodocianym dealerem. Teraz o swoim uzależnieniu i terapii opowiada widzom Świat się kręci zaskakująco dojrzale. Wie, że popełnił błąd, którego nie da się odwrócić i apeluje do rodziców, aby więcej czasu spędzali ze swoimi dziećmi. Okazuje się jednak, że świadome podejście do tematu to pozory. Dopalacze okazują się silniejsze... Emanuel to kolejny bohater cyklu I nie wódź nas na dopalenie, trwającego w Świat się kręci. W studio rozmawiali: Ewa Tkaczyk – Dyrektor Ośrodka Socjoterapii w Cholewiance, Magdalena Ćwiklińska – terapeutka, dr Justyna Klimkiewicz – toksykolog oraz Robert Janowski - gość dnia. Chodziłem jeszcze do starej szkoły. Tam miałem dużo znajomych, którym imponowałem naprawdę masakrycznie. I oni brali to ode mnie na potęgę! – opowiada Emanuel, który sam brał i sprzedawał dopalacze młodszym kolegom z gimnazjum. Chłopak pokazuje brutalną prawdę o tym, jak młodzi ludzie z jednej strony łatwo popadają w nałóg chcąc zaimponować rówieśnikom i jak inni bezwzględnie wykorzystują fakt, że są „wzorem" dla kolegów. Jak opowiada nastolatek: chłopak, który sprzedaje drugiemu dopalacze tylko poklepuje go po plecach, a tak naprawdę myśli o nim, że jest zwykłym ćpunem. Taka jest zasada dealera. (...) Jak ja paliłem, to nazywało się to zaszczepianie – brało się jednego idiotę, który miał pieniądze, który nie był zdezelowany tym wszystkim i po prostu wciągało się w go w to i tyle. – przyznaje bezwzględnie Emanuel – To nie było tak, że wiedziałem co ja robię. Ja naprawdę myślałem o własnych korzyściach, o materialnych zarobkach. Teraz widzę jaką ja ludziom krzywdę robiłem – wyznaje. Wypowiedź Emanuela brzmiała bardzo dojrzale, ale czy tak rzeczywiści jest? Na początku Emanuel przyjął rolę agresora. (...) Po kilku tygodniach zmienił postawę i zaczął odgrywać rolę dobrego pacjenta. Czy jest to uwewnętrznione? Na pewno nie, bo on jest na początku swojej drogi. – mówiła Magdalena Ćwiklińska, terapeutka. Rzeczywiście widzowie i goście Świat się kręci usłyszeli wypowiedź Emanuela nie na żywo, ale z nagrania. Na krótko przed wizytą w studio nastolatek został skierowany na badania do rodzinnej miejscowości. Przy okazji tego pobytu chłopak spotkał się z dawnymi kolegami i prawdopodobnie zażył dopalaczy. Na szczęście jego rodzice, choć jeszcze mało doświadczeni we wspólnej terapii, bo biorą w niej udział z synem dopiero od ok. 3 tygodni, postąpili bardzo świadomie i natychmiast odwieźli syna do ośrodka. Wielki szacunek dla rodziców (...) zachowali się wzorcowo – odwieźli Emka do ośrodka, tak naprawdę bez jego zgody. – mówi Ewa Tkaczyk, Dyrektor Ośrodka Socjoterapii w Cholewiance. Emanuel kontynuuje terapię, ale nie mógł być obecny w studio. W swojej wypowiedzi nastolatek zwrócił też uwagę na to jak ważna jest rola rodziców, których odpowiednia, szybka reakcja może uchronić dziecko od popadnięcia w złe towarzystwo, a w konsekwencji groźny nałóg. Rodzice powinni interweniować i patrzeć z kim dziecko się zadaje (...) odciąć i tyle! – mówi Emanuel. Jego zdaniem rodzice powinni poświęcać dzieciom więcej uwagi, zamiast tylko teoretycznie zabraniać spotkań z nieodpowiednim towarzystwem, a wspólny czas zastępować wysokim kieszonkowym. Zawód rodzica to najtrudniejszy zawód świata. Wszyscy, którzy wykonujemy jakiś zawód, podnosimy swoje kwalifikacje. My tego w ośrodku oczekujemy także od rodziców. Warunkiem udziału w terapii jest edukacja rodziców. – mówiła Ewa Tkaczyk, Dyrektor ośrodka w Cholewiance. Dopalacze są problemem na tyle poważnym i tak bardzo złożonym, że jak się okazuje nawet częste spędzanie czasu z dzieckiem może nie wystarczyć by zapobiec tragicznemu w skutkach uzależnieniu. Pokazuje to historia drugiego gościa – Konrada, który od roku jest na terapii w ośrodku w Cholewiance; do programu przyjechał z tatą. Ja szybko się zorientowałem, że coś jest nie tak, że Konrad dziwnie się zachowuje, zaczął szkołę opuszczać, nie spał po nocach. Na początku myślałem, że wchodzi w okres dojrzewania, ale był niepokój – opowiada Dariusz Kuntz, ojciec Konrada i przyznaje, że choć spędzał bardzo dużo czasu z synem, nie udało mu się zapobiec zażyciu prze niego dopalaczy. Syn ukrywał znajomości na Facebooku, więc kiedy był już bardzo zaniepokojony zajrzał do jego konwersacji, w których chłopak chwalił się kolegom, że zażył aż 7 różnych dopalaczy jednego dnia. Byli z żoną przerażeni, więc szukali pomocy u psychologa. Przez przypadek trafili na Janusza Zimacha z Fundacji „Powrót z U", który po jednej rozmowie z Konradem stwierdził, że trzeba go odizolować. Ja uważałem, że nie potrzebuję pomocy, że to co robię jest normalne, że to jest modne, że wszyscy tak robią. Do czasu, aż pojechałem do ośrodka i po dłuższym czasie zrozumiałem, ze ta pomoc jest bardzo potrzebna, bo sam bym sobie nie poradził. – mówił Konrad. Dopalacze niszczą nie tylko zdrowie, ale też życie młodych ludzi. Za pierwszym razem to było coś masakrycznego. Myślałem o Boże, co się ze mną dzieje. W nocy tak się najarałem, że po prostu w pewnym momencie matka mnie znalazła sztywnego. Totalnie sztywnego, wykręciło mi ręce, miałem paraliż, było prawdopodobieństwo, że nerki i wątroba przestały działać... Miałem fazę śmierci. To ćpanie tak naprawdę wszystko w moim życiu zrujnowało. (...) Rodzina się odwróciła ode mnie, bo dostałem opinię ćpuna. Tego błędu już się nie da odwrócić – opowiada wzruszony Emanuel. Z czego tak naprawdę składają się dopalacze? Tak naprawdę nie do końca wiadomo z czego, ponieważ tam można znaleźć wszystko: od typowych narkotyków po substancje chemicznie zmienione jak również substancje, które można spotkać w gospodarstwie domowym, takie jak środki piorące czy elementy farb. I to właśnie jest największe niebezpieczeństwo, ponieważ ani osoba biorąca dany dopalacz, ani my jako lekarze nie wiemy czego się spodziewać po tej substancji, czy to działanie będzie natychmiastowe, czy będzie opóźniona, w jaki sposób możemy pacjentowi pomóc – wyjaśnia dr Justyna Klimkiewicz, toksykolog. Lista składników dopalaczy jest niezwykle długa, a wśród nich można znaleźć m.in.: • majeranek • podpałkę do grilla • środki czyszczące • trutkę na szczury • rozpuszczalniki, kleje • włosy • paznokcie Producenci dopalaczy stale modyfikują ich skład, zmieniając np. wyłącznie jeden, dwa składniki. W ten sposób ścigają się nie tylko z prawem, ale także z medycyną, dla której wielokrotnie zmieniana substancja staje się niewykrywalna i toksykologowie muszą działać po omacku – nie wiedzą jak na kogo substancja zadziała, jakie mogą być skutki i jak odtruwać organizm zatruty dopalaczem. W wyniku tego skutki działania dopalaczy są trudne do przewidzenia, bardzo często długotrwałe a nawet nieodwracalne. Nie do końca wiedziałem co zażywam. (...) Reakcje były różne, czułem się wtedy bezwładny, bezsilny, jakbym nie miał kontroli nad samym sobą – opowiada Konrad. Teraz jego marzenie to skończenie nauki w szkole i praca w zawodzie archeologa.
Przed nami kolejne historie uzależnionych nastolatków. Akcja I nie wódź nas na pokuszenie w Świat się kręci trwa.
Dopalacze – kosztują grosze, ale państwo samo sobie z nimi nie poradzi. Kluczowa rola rodziny?
Dopalacze są bardzo tanie kosztują od 10 do 25 złotych. Każdy nastolatek może bardzo łatwo zorganizować takie niewielkie sumy. Biorą od rodziny, a jeśli rodzice przestają im dawać, to kradną. Wynosiłam z domu złoto i sprzedawałam w lombardzie – mówi Agata, bohaterka cyklu I nie wódź nas na dopalenie w Świat się kręci. Jak walczyć z dopalaczami? Czy rola rodziny może być decydująca w zapobieganiu i wyjściu z nałogu? Dyskusję w Świat się kręci podjęli: Ewa Tkaczyk – Dyrektor Ośrodka Socjoterapii w Cholewiance, gość dnia – Krzysztof Ziemiec oraz prowadzący – Artur Orzech. Narkotyki zaczęłam brać w klasie VI. Zaczęło się od tego, że zaczęło mi przeszkadzać moje stare towarzystwo, porządni ludzie, którzy nie palili papierosów. Interesowało mnie jak żyją inni. – mówi Agata, ostatnia bohaterka cyklu I nie wódź nas na dopalenie. Nie patrzyłam na swoje błędy, na przykład kiedy uderzyłam kogoś z rodziny, nie myślałam o tym, czy się źle poczuł, tylko czy mi się to opłacało, czy mi ulżyło. Żałuję, że okradałam rodziców, że znęcałam się fizycznie i psychicznie nad swoją siostrą, nad mamą... tego najbardziej żałuję. – wyznała Agata. Większość rodziców może nie mieć świadomości, że pieniądze, które dają swoim dzieciom na kino czy inne drobne wydatki, są przez nie przeznaczane na narkotyki. Dlaczego rodzice nie reagują? Najczęściej problem narkotyków występuje w rodzinach dysfunkcjonalnych, czyli rodzice dokładnie wiedzą, co robią źle. I myślę, że to wypływa z myślenia, że: »Skoro ja nie jestem do końca w porządku, to chyba nie mam prawa kontrolować swojego dziecka«. (...) Może czują się winni. Może chcą wynagrodzić dziecku to, że nie do końca są dobrymi rodzicami. – mówi Ewa Tkaczyk – Dyrektor Ośrodka Socjoterapii w Cholewiance. – Rodzic odczuwa kontrolę nad dzieckiem jako coś niefajnego. Kontrola to jest rzecz oczywista (...). Natomiast trzeba rozróżnić bycie policjantem od normalnego pytania. I to jest bardzo ciężkie zadania, żeby nie stać się policjantem, a jednak umieć kontrolować dziecko. – wyjaśnia Ewa Tkaczyk. Rola rodziny w terapii uzależniania Jeśli metody wychowawcze, czy też zapobiegawcze zawiodły, nadal wytrwałość i odpowiednia postawa rodziców jest bardzo ważna, szczególnie w samym procesie leczenia uzależnienia dziecka. Bardzo często spotykamy się z takimi sytuacjami, że rodzice, w momencie kiedy (podczas terapii) dzieciak zaczyna się zachowywać już w miarę grzecznie, to rodzicom wystarcza i bardzo często przerywają kontrakt, bo czują się winni, chcą wynagrodzić to, że sami nie do końca są w porządku. Z jednej strony często właśnie w rodzinie upatruje się źródła problemów, których konsekwencją jest popadanie w nałóg. Z drugiej jednak, jest ona bardzo ważnym elementem odniesienia i wsparcia dla osoby uzależnionej. I chociaż rodzina jest bardzo często dotkliwie poszkodowana przez zachowanie uzależnionego – okradana, dręczona, bita – to powinna brać udział we wspólnej terapii. Jest to ważne z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, rodzina będzie stanowiła wsparcie dla dziecka w trakcie terapii dzięki czemu może ona być bardziej efektywna. W prezentowanym podejściu członkowie rodziny uzyskują miano "najbardziej cennego zasobu osobowego". Dysponują skarbnicą wiadomości, które mogą być pomocne w budowaniu rozwiązań. Przypisuje się im ważną pozycję, co w konsekwencji doprowadza do działań, w których rodzice są włączani, oraz informowani na każdym kroku leczenia dziecka, a także traktowani jako konsultanci, jako prawdziwi eksperci od ich własnych dzieci. (...) Dzięki włączeniu osób bliskich do pracy, możliwe staje się zintensyfikowanie działań terapeutycznych, odnalezienie sposobów pomocy oraz dostrzeżenie i podtrzymanie postępów. Po drugie, bardzo często jest tak, że de facto cała rodzina potrzebuje terapii, bo problem uzależnienia obejmuje całe środowisko rodzinne. Rodzinę można postrzegać jako całość, stanowiącą system, który stara się zachować stabilność i równowagę. W momencie pojawienia się osoby nadużywającej substancji psychoaktywnych cały system po pewnym czasie zmienia swoje funkcjonowanie, przystosowując się do zaistniałego problemu. Powszechny jest pogląd, że jest to reakcja, która jest odpowiedzią na stan chorobowy jej członka. Konieczne staje się, więc podjęcie leczenia, nie tylko w odniesieniu do osoby nadużywającej danej substancji, ale także w stosunku do pozostałych domowników. Gdzie rodzice powinni zgłosić się kiedy widzą, ze z dzieckiem dzieje się coś złego? Pierwszy krok może być blisko domu. Nie trzeba szukać specjalisty terapii uzależnień. Trzeba trafić gdziekolwiek do profesjonalisty, do psychologa, który nie musi mieć przygotowania jeśli chodzi o terapię uzależnień, ale będzie mógł przekierować. Natomiast najważniejsze jest to, żeby cały czas funkcjonowała ta zasada ograniczonego zaufania w domu i tego się trzymajmy. – wyjaśniała rozmowę Ewa Tkaczyk.
/źródło - /
|